Strona korzysta
z plików cookies.
Zaakceptuj je, aby w pełni korzystać ze strony!
Więcej informacji

ptasia strefa7 dolna

PARMAJ07 Popularne określenie „przytulne gniazdko” nie oddaje całej prawdy o ptasiej rzeczywistości; o wiele lepiej sprawdza się jako metafora przy opisywaniu bezpiecznego i szczęśliwego domu rodzinnego człowieka. Pisklęta są bowiem, aż do chwili całkowitego opuszczenia gniazda, nieustannie na coś narażone. Ich życie we wszystkich fazach ptasiego dzieciństwa, poczynając od egzystencji pod postacią jaja, jest całkowicie uzależnione od gniazda, z którym w razie potrzeby nie mogą się przenieść w bardziej bezpieczne miejsce ani dobrze się w nim schować. Ich przeżycie w okresie dzieciństwa zależy od tego, czy rodzice wybrali bezpieczne miejsce na zbudowanie gniazda oraz czy sami nie padną łupem drapieżników lub nie zginą w innych tragicznych wypadkach, nierzadko, w mniej lub bardziej bezpośredni sposób spowodowanych przez człowieka. Ale i w samym gnieździe zdane są, można rzec, na łaskę i niełaskę drapieżników. Jednym słowem przeżycie przez ptaki okresu dzieciństwa w największej mierze zależy od szczęścia.

Wziąwszy pod uwag wszystkie te okoliczności, nie można się dziwić, że pierwszą rzeczą, jaką będą chciały zrobić pisklęta, to jak najprędzej opuścić „rodzinne gniazdo” i rozproszyć się po okolicy. To zwiększy szanse na przetrwanie każdego z nich z osobna, jeśli bowiem drapieżnik zlokalizuje gniazdo, nie przepuści żadnemu z przebywających w nim piskląt – takie są prawa natury. Pisklęta ptaków wróblowych opuszczają gniazdo, zanim w pełni wyrosną im pióra. Nie umieją wtedy jeszcze w pełni latać, jedynie niezdarnie przelatują kilka metrów. Ponadto ptaki te nie potrafią wówczas rozróżnić niebezpieczeństw, zwłaszcza rozpoznać drapieżników.

Właśnie to stadium życia każdego ptaka, jak i on sam w tym okresie, nosi nazwę podlot. Okres ten trwa około tygodnia-dwóch, potem ptaki osiągają już pełną zdolność do lotu (w tym czasie bowiem w pełni wyrastają im pióra). Bez wątpienia jest to najbardziej niebezpieczny okres życia każdego ptaka, któremu udało się przeżyć czas spędzony w gnieździe.

To właśnie podloty są najczęściej zbierane przez wrażliwych ludzi, biorących je za pisklęta, które „nieszczęśliwie wypadły z gniazda”, a więc trzeba im pomóc. Niejednokrotnie ludzie, którzy znajdą podlota, albo sami próbują go wychować, albo oddają malca do zoo. Oczywiście robią to w dobrej wierze, lecz niestety, dla młodego ptaka jest to zazwyczaj tragiczne w skutkach. Często nie umiemy go odpowiednio karmić i nie jesteśmy w stanie temu zadaniu sprostać. Trzeba sobie bowiem zdać sprawę z tego, że podloty ciągle jeszcze pozostają pod opieką ptaków dorosłych, które dostarczają im pożywienia takiego, jakie młode potrzebują i w odpowiednich ilościach. Bez owej rodzicielskiej opieki podlot ma małe szanse na przeżycie.

Kiedy znajdziemy podlota, możemy być pewni, że w pobliżu ukrywają się jego rodzice i cały czas bacznie obserwują nasze poczynania. W przeciwieństwie do malucha ptaki dorosłe wiedzą, że człowiek to dla nich poważne niebezpieczeństwo, więc lepiej się nie wychylać. Ponadto strata jednego młodego jest bardziej do zaakceptowania, niż utrata reszty potomstwa, które jest rozsiane po okolicy; rodzice nie mogą się więc zanadto narażać dla jednego syna czy córki - takie też są prawa natury, wedle których los jednego osobnika jest podporządkowany kwestii przetrwania gatunku. A kiedy podloty stracą choćby jednego rodzica, ich szanse na przeżycie tego okresu spadają o połowę.

Co robić, kiedy znajdziemy podlota?

1. Nie należy robić nic, o ile w pobliżu nie stwierdzimy jakiś poważnych zagrożeń, takich jak samochody (np. na środku jezdni), psy, koty itp.

2. Można podlota przenieść i usytuować na jakiejś gałęzi w krzewie, tak by nie był łatwym celem dla drapieżników z powietrza. Nie można go jednak przenosić zbyt daleko, żeby rodzice mogli się nim nadal opiekować; najlepiej w obrębie 10-15 metrów od miejsca, którym go znaleźliśmy. Podlot sam przywoła do siebie rodziców.

UWAGA !!!

Zwalczamy kolejny niebezpieczny dla ptaków mit. W jakimś czasopiśmie przeczytałem, że podlota najlepiej przenosić za pomocą patyków, żeby nie wbił nam szponów w rękę. To totalna bzdura i absolutnie nie należy tak postępować. Kijem to my możemy zrobić mu krzywdę, on natomiast na pewno nie wbije nam pazurów w ręce (chyba, że jest to ptak drapieżny). Ptaka chwytamy delikatnie jedną ręką tak, by głowa znalazła się między palcami wskazującym a środkowym, a pozostałymi palcami delikatnie oplatamy jego korpus. W taki sposób możemy go bezpiecznie przenieść. Uważać należy przy przenoszeniu młodych grubodziobów, ponieważ mogą nas one dotkliwie skaleczyć dziobem. Po każdym kontakcie z ptakami należy dobrze umyć ręce – nie tylko przez wzgląd na ptasią grypę, ale i inne mało przyjemne choroby (np. salmonella) czy pasożyty, które możemy od nich złapać (np. ptasie pchły).

Pomagajmy młodym ptakom, ale tylko wtedy, kiedy jest to konieczne, a przede wszystkim czyńmy to z rozwagą i z zachowaniem podstawowych zasad bezpieczeństwa, zarówno ich, jak i naszego. Dopiero wtedy będą nam wdzięczne, a my będziemy mogli cieszyć się poczuciem dobrze spełnionego obowiązku wobec przyrody, do której przecież także należymy.

YouTubeFacebookgoogle

MARZEC 2024
Pn Wt Śr Cz Pt So N
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31